Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X X X X X X

Etykiety

Twój tekst

Kontakt

GG: 50508389
Email: nocta.k@hotmail.com

Blog nr 2: http://caste-game.blogspot.co.uk/


Blog

Kyōki no kokoro (o ile autor zna się na języku Japońskim) oznacza serce szaleństwa, co jego zdaniem jest idealnym tytułem dla opowiadań o "mrocznej" tematyce, przedstawiających postacie w beznadziejnych sytuacjach bez wyjścia i tego podobnych (choć zdażają się wyjątki w tematyce). Opowiadania często zawierają tematy nie odpowiednie dla młodych czytelników.


Autor

Dziwne stworzenie, które od czasu do czasu lubi wykorzystać swój nadmiar wyobraźni do napisania opowiadania. Polskie opowiadania pisze od zaledwie paru lat, jako że wcześniej nie uczył się danego języka. Jest to forma polepszania jakości pisania oraz poprawności w użytku języka polskiego. Aktualny wiek autora to dziewiętnaście lat. Studiuje w Anglii, lecz chciałby zapamiętać swój rodowy język, którego to nie miał okazji się uczyć.


Beta

Czyli osoba, która mi pomaga. Poprawia ona tekst na tyle ile potrafi i po części uczy też polskiego. Sama pisze opowiadania, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć o niej więcej, musicie zajrzeć na jej bloga:

http://historiepisanepiorem.blogspot.co.uk/

niedziela, 28 grudnia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Ósma



1 Listopada 2012
 


     - Ale tu pięknie! - krzyknęła uradowana Molly. Rozglądała się właśnie po sporym salonie, choć bała się oderwać swoje drobne ciałko od mojej nogi. Zachowywała się moim zdaniem jak taki słodki szczeniak, który chce ale się boi. Ja z kolei zaledwie spojrzałem na już znane mi otoczenie i opuściłem głowę. Wciąż rozmyślałem nad tym, czy aby dobrze zrobiłem akceptując ofertę  bliźniaków. Tak, miałem parę dni na rozmyślanie nad tym, ale tego nie zrobiłem, a gdy tylko ich znów zobaczyłem w mieście... To po prostu bez namysłu podszedłem do nich i z opuszczoną głową spytałem, czy jednak mógłbym z nimi zamieszkać. Pewno gdybym był sam, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale stan Molly ostatnimi dniami się jedynie pogarszał, a temperatura na dworze spadała.
     Spojrzałem na małą, gdy tylko przypomniało mi się o potwornym chłodzie na zewnątrz. Tu było ciepło i sucho. Coś z czym dziewczynka spotkała się pierwszy raz od kilku lat, a uśmiech na jej twarzy okazywał iż jest bardziej niż zadowolona z mej decyzji. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i pokręciłem głową. Wyglądało na to, że byłem w stanie dla niej zrobić cokolwiek, nawet jeśli w skutek raniłem samego siebie. Nagle uśmiech zniknął z mej twarzy, gdy jeden z bliźniaków złapał małą za dłoń i zaoferował jej, że pokaże inne pokoje. Już miałem zaprotestować, gdy druga para dłoni wylądowała na mych ramionach.
     - Pozwól, że ci z tym pomogę. - doszedł do mych uszu męski głos i nim zdążyłem zaprotestować, moja zimowa kurtka została rozpięta i zabrana z mego ciała. W tym momencie zamarłem w bezruchu. Nie rozumiałem czemu, ale bałem się. Bałem się, że ten znów zrobi ze mną co będzie chciał. Głupie. Przecież sam się na to pisałem. To było oczywiste, że będę musiał znów to robić, a jednak... - Buty. - usłyszałem jego głos przy swoim uchu i nie potrafiłem się stawiać. Posłusznie zdjąłem swe obuwie i oddałem brunetowi.
     - Braciszku! - wezwała mnie nagle Molly. Spojrzałem nerwowo na jednego z bliźniaków i podążyłem za jej głosem z obawą, że coś jej się stało. Jednakże, gdy tylko wszedłem do pokoju, którym okazała się spora łazienka z wanną... Nie. Z basenikiem po środku. Moje obawy zostały rozwiane. - Zobacz, zobacz! - kontynuowała podekscytowana Molly. - To tak jak na basenie! Tak jak kiedyś ze mną chodziłeś. Możeeeemyyy? - spytała z typowymi dla niej oczami jak u niewinnego szczenięcia. Zawsze miałem w tych momentach problem z odmówieniem jej, choć tym razem ktoś mnie wyręczył. - Pewno. - powiedział bliźniak, który ją tu zaprowadził. - Woda czekała specjalnie na ciebie. - dodał z szerokim uśmiechem, nie odrywając wzroku od małej. Coś, co mi się nie podobało i szczerze miałem nadzieję, że nie zamierza zostać i ją obserwować.
     Ku mej uciesze oznajmił, że możemy tu siedzieć ile chcemy, o ile zdążymy na kolację, która zaczynała się za godzinę. Po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi od łazienki, a ja powoli zacząłem rozbierać Molly. Gdy tylko zdjąłem ostatnią część jej odzieży, mała słodko się zaśmiała i weszła do baseniku. Nie martwiłem się zbytnio o to czy coś jej się stanie, bo kiedy stała to woda sięgała jej zaledwie do pasa. Szybko usiadła w niej i zaczęła chlapać wodą, przez co i mnie się oberwało. - Ej... - zaśmiałem się, w połowie zdejmowania ubrań. - No chodź, no chodź. - powiedziała z szerokim uśmiechem, którego dawno już nie widziałem. - No idę, idę. Daj się tylko rozebrać. - powiedziałem i w samej bieliźnie dołączyłem do niej w baseniku.      
     Westchnąłem cicho, gdy ciepło wody zaczęło rozgrzewać me zmarznięte ciało i rozluźniać zmęczone mięśnie. Oparłem swe ramiona na krawędzi baseniku i przymknąłem oczy, gdy nagle kolejna porcja wody wylądowała na mej twarzy. - Miałeś się bawić. - powiedziała zawiedziona Molly, widząc brak reakcji z mej strony. - Tak? - spytałem z uśmiechem i otworzyłem jedno oko. Chlapnąłem ją, mocząc przy tym jak do tej pory suchą głowę. Mała zachichotała i zaczęła pocierać oczy, do których dostała się przeźroczysta ciecz.
     Wróciłem do wcześniejszej pozycji i obserwowałem jak Molly otwiera po kolei niewielkie ozdobne buteleczki, a następnie wącha ich zawartość. Zatrzymała się na czarnej butelce, zdobionej narysowanymi kwiatami czerwonej róży. - Umh... Mogę braciszku? - spytała niepewnie, choć widać było, że bardzo chce wypróbować miło pachnącą substancję. - Chodź tutaj. - uśmiechnąłem się do niej i zabrałem od niej buteleczkę. Wycisnąłem część płynu na swą dłoń i odstawiłem przedmiot na bok. Ostrożnie zacząłem wmasowywać szampon w jej długie włosy, a w między czasie zacząłem się zastanawiać czy aby nie przydałoby się ich przyciąć.
     Po spłukaniu jej włosów czystą wodą i umyciu własnego ciała, wyszliśmy z wanny. Ostrożnie zacząłem ją wycierać gdy nagle ponownie zaczęła kaszleć. Opatuliłem ją miękkim materiałem i starałem jakoś ogrzać z nadzieją, że może chociaż to pomoże. Gdy się uspokoiła, wtuliła w me ciało i objęła mój kark ramionami. - Nie musisz się tak martwić braciszku. Nic mi nie jest. - uśmiechnęła się, jak to zwykle robiła gdy były momenty, w których się o nią martwiłem.
     Delikatnie pokiwałem głową i spojrzałem przez ramię na bruneta. Mą uwagę przykuła kupka materiałów w jego dłoni. Powoli wstałem z swojego miejsca i podszedłem do niego by przyjąć ubrania. - Dziękuję. - powiedziałem cicho, gdy wręczył mi świeżą odzież. 
- Mam nadzieję, że będą się jej podobać. - Powiedział z typowym dla niego uśmiechem na twarzy. Czasami się zastanawiałem czy on kiedykolwiek przestawał to robić, ale co tam. Gdy tylko wyszedł, zacząłem ubierać siebie i Molly. 
     Spokojnie przeszliśmy w stronę jadalni. Molly uradowana, ja zaś z wielkim kamieniem w żołądku. Myślałem, że zwrócę za chwilę ostatni obiad składający się z zupy pomidorowej i suchej bułki. Nie rozumiałem czemu się stresuję... Znaczy, rozumiałem. Tylko nie widziałem w tym sensu bo w końcu sam się na to pisałem.
     Westchnąłem i kroczyłem dalej z opuszczoną głową jak na ścięcie. Mój nastrój się nie zmieniał, nawet gdy weszliśmy do sporego pomieszczenia, co na moje nieszczęście zostało zauważone przez gospodarzy. - Co jest szczurku? - spytał pierwszy, jakby na serio był zmartwiony. - Wyglądasz jakbyś był przygnębiony. - przyznał drugi. Pokręciłem zaledwie głową i zająłem swoje miejsce przy stole z małą Molly obok. Jej oczy błyszczały jak małemu dziecku, które dostało wielkiego misia bez jakieś okazji. Patrzyła na każdą z ciepłych potraw, pewno nie wiedząc od której zacząć.
     Powoli nałożyłem sobie niewielką porcję warzyw, okazjonalnie spoglądając na Molly, która nałożyła sobie po trochu wszystkiego co akurat stało koło niej. Następnie- pewno z przyzwyczajenia- wzięła jedzenie w dłoń i powoli zaczęła jeść. - Molly... - skarciłem dziewczynkę i przypomniałem jej o istnieniu sztućców. - Oj daj małej spokój. - usłyszałem cudzy głos. Tylko tego mi brakowało. - Właśnie. To że sam masz ochotę tak zrobić, ale tego nie robisz, nie oznacza, że inni nie mogą. - po tych słowach oboje się zaczęli śmiać, a ja zaledwie miałem nadzieję, że ma twarz nie przypomina pomidora. Nie mieli rację, ale i tak z jakieś powodu poczułem się zawstydzony.
     Reszta kolacji przebiegła bez zbędnych problemów. Jeden z bliźniaków oznajmił, że z rana musi coś załatwić i odszedł od stołu by się zapewne udać do swej sypialni. Ja zaś nie wiedziałem zbytnio co robić. Ostatnim razem spałem z ów bliźniakiem, a podążać za nim nie zamierzałem. Poza tym... Nie chciałem by Molly znajdywała się choćby metr od jednego z nich podczas snu.
     Prawie odetchnąłem z ulgą, gdy się dowiedziałem, że dostaniemy własny pokój, do którego to zostaliśmy zaprowadzeni. Było to proste pomieszczenie o białych ścianach przecinanych delikatnie srebrnawymi pasami i drewnianych panelach na podłodze, wykonanych z jasnego drewna. Po środku pokoju pod ścianą stało spore łoże na dwie osoby, przyodziane pasującymi kolorystycznie do otoczenia licznymi poduszkami i puszystą kołdrą. Po obu stronach znajdywały się niewielkie stoliczki nocne z białego drewna, a na nich proste lampy z żarówką otoczoną szklaną kulą. U sufitu dało się zauważyć równie biały żyrandol, na parapecie stały niewielkie krzaczki, a pod jedną z ścian stała prosta szafa na ubrania. Wszystko to wyglądało jakby nigdy nie było używane i dopiero niedawno zmontowane.
     - Ale tu ładnie... - powiedziała Molly i podeszła do łóżka by je sprawdzić. Uśmiechnąłem się widząc tę scenę, lecz ten wyraz twarzy długo nie pobył i szybko został zastąpiony coś w rodzaju strachu. Bliźniak, który stał za mną pochylił się i nim wyszedł, wyszeptał mi do ucha proste dwa słowa. "Do jutra". Mogłoby się wydawać zabawnym przerazić się takich słów, lecz dla mnie miały one inne znaczenie sprawiające, że przeszedł mnie dreszcz po plecach. Nie było to przyjemne uczucie.
    Wziąłem głębszy wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc by nie alarmować Molly. Wolałem przy niej zachowywać się neutralnie. Nie musiała znać wszystkich szczegółów naszego pobytu. Może i kiedyś spyta czemu nam pozwolili, a może uzna ich za jakiś bohaterów. Nie było to ważne. Nie zamierzałem jej wyjawiać mojej małej "tajemnicy".

3 komentarze:

  1. Witam,
    no więc jednak skorzystał z ich oferty, bardziej martwiąc się Molly, tak ona uradowana, no niestety nie ma nic za darmo, ale mam nadzieję, że nie będą go krzywdzić... ciekawe czy interesują się chociaż tym dlaczego znaleźli się na ulicy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Misz-masz. Skąd zacząć czytać to opowiadanie? Chcę po kolei rozdziałami, a tutejsza kolejność tworzy ciąg skokami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od pierwszej strony. Wszystkie są po prawej w "Cichy Pamiętnik". Tylko od strony 8->1 bo kolejności nie mogę ustawiać.

      Usuń